sobota, 30 marca 2019

Kiedy diabły mają dzieci... cz. I

Drodzy czytelnicy!
Z góry pragniemy przeprosić za tak późną analizę. Czasu coraz mniej, niektórzy z nas zdają ważne egzaminy, a inni nadrabiają zaległości po przewlekłej chorobie. Nie mniej pamiętamy o Was i przychodzimy z nową, jeszcze ciepłą (wręcz parzącą!) analizą!
A co w dzisiejszym odcinku?
Zobaczymy, czym w wolnym czasie zajmuje się nasza PIEKIELNIE gorąca para: Diabolina i Lucyfer! Podejrzymy ich sposoby na wychowanie dzieci, poznamy sekrety talentu kulinarskiego, dowiemy się, że łazienka z umywalką to całkiem niezwykły wynalazek oraz zobaczymy ( a jakże!) „letki” makijaż oraz zjedzenie śniadania! Wszystko to oczywiście pod wodzą kochanej boCHaterki, Marysi Zuzanny! Nie możecie tego przegapić!

Zanalizowali: Hiena i Havelock
Autorka: RusiaXD




 źródło:https://giphy.com/gifs/trmNIw415f5C

Od autorki:


Cześć wszystkim! Jestem słaba we wstępach, więc raczej napisze tutaj, o czym mniej więcej będzie powieść. I sory za malutkie spoilery tutaj i tak z grubsza opowiem o głównej bohaterce.

Dziękujemy za poinformowanie o ewentualnych spoilerach. Od razu mam ochotę sięgnąć po dalszą część!

Powieść będzie opowiadała o dziewczynie o imieniu Mal (drugie imię Ann).

Jakim cudem powieść może opowiadać? I dlaczego aŁtorka podała nam drugie imię bohaterki? I to w nawiasie?

Jest ona demonem i jest: córką Lucyfera, czarownicy Diaboliny i siostrą jednego z najprzystojniejszych chłopaków w liceum, do którego zaczyna uczęszczać.

I kuzynką Kubusia Puchatka, ciotką Złotowłosej oraz bratanicą Chucka Norrisa, of kors.

Wychowywała się z bratem w rodzinie ludzi odkąd skończyła 5 lat. Gdy Mal miała 16 lat, Diabolina i Lucyfer dowiedzieli się, co ci ludzie robili ich ukochanym dzieciom (nie powiem teraz co się działo :D, zostanie to powiedziane w trakcie powieści XD ) i zabierają ich do miasta Demonical Hill City w wymiarze demonów. Dziewczyna mieszka z rodzicami i zyskuje nowych przyjaciół, ale czy tylko przyjaciół?
Sory że takie długie, ale trochę się zagalopowałam.

Trochę? Toż to całe streszczenie!
Oj, przesadzasz. Przecież nie wiemy, co się stanie z „ich" ukochanymi dziećmi!
Co ci wstrętni ludzie im zrobili?...
Spokojnie, zaraz się dowiemy!


PROLOG

Ja, sama, zamknięta w ciemnej, a tak dobrze znanej mi piwnicy, przywiązana za ręce do sufitu, klęcząca mając na sobie tylko jakieś szmaty. Pobita, opluta, zgwałcona czekam na to, co mój oprawca jeszcze mi zrobi. Nagle pojawia się z ciemności, zmierzając do mnie, a obok ucha nagle słyszę krzyki dziecka i czuje oddech tego sukinsyna. Zaczyna znów mnie bić, wyzywać i gwałcić, znowu. Nagle czuje jak coś metalowego i zimnego szybko przebija moje serce, i znowu, i znowu. Upadam nie mając już sił. Czuje, jak całe życie ze mnie ucieka. Tracąc przytomność, słyszę śmiech tego
skurwiela, który mówi mi, ze jeszcze ze mną nie skończył.

Oczywiście, współczuję bohaterce losu. Zamknięta, gwałcona (i znowu, i znowu).
Tylko to wszystko minęło... tak szybko. Takie trochę pendolino na tle regionalnych.
Ciekawe: po przebiciu serca, traci się tylko przytomność.


Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała zlana zimnym potem, cała się trzęsłam nie mogąc się uspokoić. Do mojego pokoju mój kochany brat Koren. Podbiegł do mnie, kucną przy łóżku i spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam strach i przerażenie kiedy mówił:
-Mal, co ci się stało? Wszystko w porządku?
-Kkkoren...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo objął mnie i głaskał po włosach, uspokajając mnie. Zaczęłam głębiej oddychać, aby się uspokoić.
-Co się stało młoda?- spytał kiedy już się nie trzęsłam i trochę uspokoiłam. -Znowu ten koszmar?- spytał patrząc mi w oczy
Dopiero teraz zauważyłam, że jest w piżamie, ma potargane włosy i za oknami jest już rano, więc musiałam mu zrobić niezłą pobudkę w pierwszy dzień szkoły, no ale cóż, ktoś musiał.
-Koren, to był ten koszmar.... on nadal mi się śni.- powiedziałam, a on mnie objął ramieniem.

Ah, więc to był tylko sen! No tak, to ma sens. Zwłaszcza z tym sercem.
Do mojego pokoju mój kochany brat Koren” - kto tu ukradł orzeczenie?
Bardzo, bardzo głodna aŁtorka.
Podbiegł do mnie, kucną[...]” tutaj zadowoliła się tylko jedną literą.
Bo już się najadła. Gdybyś jadł tak znowu i znowu to też by ci się odechciało!

-Koren, to był ten koszmar.... on nadal mi się śni.- powiedziałam, a on mnie objął ramieniem.

A czy nie było powiedziane parę zdań wcześniej, że już ją obejmował? Odszedł od niej, aby znowu ją objąć?
Może już gdzieś wychodził, ale nagle przypomniał sobie o obejmowaniu.

-Nie martw się, minie. Mi też się ciągle śniły koszmary związane z tamtymi ludźmi, ale przestałem już je mieć, tobie też to minie, siostrzyczko.
On tylko wie, dlaczego mam takie koszmary, ponieważ wychowywaliśmy się w rodzinie ludzi. Ci ludzie, którzy zabrali nas naszym prawdziwym rodzicom kiedy ja miałam 5 lat, a mój brat 6, ci ludzie nas torturowali, krzywdzili na rożne sposoby. Z nim mogę o tym porozmawiać, bo tylko on wie, jak to przeżywałam.
-Bracie, dziękuje i sory, że cię obudziłam- uśmiechnęłam się do niego.

Zabawnie wygląda zestawienie „bracie” i „sory” (olejmy fakt, że błędnie zapisane, nie o to tu teraz chodzi). Trochę jak takie „Azaliż spoko, jutro u Bola na wieczerzy. Będą laski i miejscowe grajki”.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam Ci, wielka i bardzo duża to sztuka tak łatwo i easy łączyć style!

-I tak nie mogłabyś mnie nie obudzić, nawet gdybym się upił. Tak darłaś morde, że nieboszczyk by się obudził.
Uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja potargałam jego włosy, śmiejąc się. On również zaczął się śmiać.
-Gdzie mama i tata?
-Tata z mamą robią śniadanie. Wszystkich obudziłaś krzykiem. Na początku chcieli do ciebie biec, ale ich uprzedziłem, że będziesz głodna.
- A ty skąd wiedziałeś, że jestem głodna? -uśmiechnął się wrednie.

Do tego nie potrzeba większej logiki. Zwykle po obudzeniu powinniśmy zjadać śniadania w ciągu 30 minut. Nie ciężko jest się domyślić, że możesz być głodna. Zwłaszcza po strasznym śnie, który mógł wzmóc twój apetyt.
Powiem szczerze, ten fragment mnie naprawdę zaciekawił do czytania dalej – ciekawy jestem, jak diabeł robi śniadanie. Musi być to wspaniały widok.
Zapewne PIEKIELNIE pikantne. A sam kucharz odziany w fartuszek z napisem „The best dad on the world”.
Przynajmniej nie musi używać piekarnika gdy coś robi.
Wystarczy, że se chuchnie i chałupa stanie w ogniu. Ale co tam! Jeśli to diabeł, to pewnie zamieszkuje jakieś ładne piekiełko. I czynsz niski, i za wodę nie płacisz...
I co więcej – w odróżnieniu od nieba, to tam jest wstęp wolny. Żadnej selekcji specjalnej, każdy może wejść (niekoniecznie wyjść).

-Zawsze dużo żarłaś z rana.- walnęłam go w ramie, a ten z impetem spadł z łóżka. Wstał i popatrzył na mnie. o nie, znowu ten uśmiech.
- Idź do łazienki się ogarnij siostro, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.- Odwzajemniłam jego uśmiech.

Matulu, jak mnie męczy to ciągłe wymienianie uśmiechów. Nie mogą tak raz a porządnie?





- A ty wyglądasz tak, że gdyby ktoś cię
teraz zobaczył, zwróciłby śniadanie.- Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili gdy się uspokoiliśmy, Koren wyszedł, a ja przyjrzałam się swojemu pokojowi.

Żart całkiem nieadekwatny do wieku bohatera. Tak to powiedziałaby moja czteroletnia sąsiadka, i to pod warunkiem, że będzie jej pora na „lulu”.

Był w moich ulubionych kolorach. Ściany były czarne z rożnymi odcieniami szarości. Zasłony na oknach były krwisto czerwone, jeden z moich ulubionych kolorów.

Plwam na zasadę gramatyczną! Plwam, powiadam! (Poważnie: po co podkreślać fakt, iż jest to twój ulubiony kolor, skoro na wstępie informujesz nas, że cały pokój jest w twoich ulubionych kolorach? Gubisz się w zeznaniach, bohaterko!).
To dla pewności, że każdy zapamięta.

Pokój był bardzo duży. W sam raz dla mnie, bo lubię duże przestrzenie. Przy jednej ze ścian znajduje się wielka garderoba, która należy tylko do mnie. Obok garderoby znajdują się drzwi do mojej łazienki. Na przeciw garderoby znajduje się łózko. Moje łóżko ma kolor czarny z szarym baldachimem i jest dwuosobowe.

Zauważyliście to podkreślenie słowa „moje”? Co prawda, może to być celowy zabieg (bohaterka była torturowana, zamknięta), aby urzeczywistnić fakt, jak bardzo wycierpiała dziewczyna. Ale miejmy to na uwadze. Być może rośnie nam narcyzik.

[Dalszy, nieco przydługi opis pokoju bohaterki – CIACH!]

Popatrzyłam na godzinę 5:45, o matko! Do budy mam dopiero na 8:00. No ale dobra i tak nie zasnę, muszę się ogarnąć. Wstałam z łóżka i weszła w głąb szafy w poszukiwaniu idealnego stroju na pierwszy dzień w nowej budzie. No właśnie, dzisiaj idę pierwszy raz do liceum dla demonów. Ciekawa jest, co z ego wyniknie.

Buda? Ale taka dla psa? Poważnie, czy ktoś jeszcze woła na szkołę „buda”?
I proszę oddać brakujący literki. Smutno i pusto tu bez nich.
Ałtorka starała się stworzyć naturalną gwarę uczniowską. Trochę nie wyszło.
A mnie ciekawi, jak to jest, gdy się patrzy na godzinę... A szczególnie taką 5:45. Jak to mogło wyglądać i czym się różni od innych godzin – by się nie pomylić. Czy jest ona bardziej zielona niż 12:55? A może ma większe rogi? Chociaż demony może widzą godziny. Kto je tam wie.

- Na pewno nie będę zgrywać grzecznej dziewczynki- powiedziałam na głos i wróciłam do przeszukiwania mojej garderoby. Jestem wielką fanką rocka dlatego w mojej szafie dominują ubrania w tym stylu i moich ukochanych kolorach: czarnym, szarym i krwisto czerwony. W końcu znalazłam idealny komplet ( nie dam opisu, bo nie chce mi się go opisywać dlatego, że mam zdjęcie, sory, (wiem moje lenistwo)).

Nie no, spoko. Czytelnicy zrozumieją...
W sensie co? Chciała (a właściwie to nie) opisywać opis? Myślałem, że to opis jest do definiowania czegoś a nie do bycia definiowanym. Dużo się jeszcze muszę nauczyć... Nagle podmiot stał się przedmiotem!

Wzięłam przygotowany komplet i poszłam do łazienki. Moja łazienka tez robiła na mnie wrażenie. Miała wannę i szklaną kabinę prysznicową, toaletkę z wielkim lustrem, sedes i umywalkę. Pomieszczenie było pomalowane w rożnych odcieniach szarości, połączonych z bielą.

Czyli... wyglądała jak każda przeciętna łazienka. 
 
A teraz, kochani, wrzucam fragment, którym możecie się podelektować:


Nalałam do wanny gorącej wody i weszłam. Umyłam się i wyszłam. Zrobiłam sobie lekki makijaż, zrobiłam kreskę na oku i oczy pomalowałam ciemnoszarym cieniem. Usta potraktowałam malinowa pomadką. Włosy lekko rozczesałam i zrobiłam sobie przedziałek na prawą stronę.

Ah, czekałam na to! „Letki” makijaż zawsze się sprawdza!

Wróciłam do pokoju i spakowałam do torby trzy zeszyty (tylko tyle, bo pewnie nie będzie mi się chciało iść na wszystkie lekcje), piórnik, telefon, sprawdziłam godzinę 6:30, fajki (czasem chce sobie zapalić), słuchawki, jakieś papiery w związku z moim zapisem do tej budy itp. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju.

Matko. Zaczynam tracić wiarę w dzisiejszą młodzież.
Znowu przyczepię się do godziny – w jaki sposób ona sprawdziła godzinę 6:30? Czy, przykładowo jest odporna na mróz? Czy się nie zacina? Czy lubi pączki z budyniem? Bo naprawdę mnie to zastanawia.

Hieno, nie porzucaj nadzieje
Wszak ten się śmieje
Kto wie, że zawsze gorzej być może
I z kolejnym pokoleniem już nikt nie pomoże.

Zeszłam po schodach i trafiłam do wielkiego salonu, połączonego z jadalnią, w której siedziała moja matka Diabolina, ojciec Lucyfer i starszy brat Koren. Siedzieli przy nakrytym stole, ale nie tknęli śniadania, czekając na mnie. na stole była jajecznica z dodatkami, grzanki, woda, sok pomarańczowy itp. Moja mama to istna kucharka, choć na nią nie wygląda. Przywitali mnie uśmiechami.



Cześć paskudo. -powiedziała moja mama. Od zawsze mnie tak nazywała. Zawsze się lubiła ze mną droczyć, chociaż ze wszystkimi uwielbia się droczyć.
- Witaj diabełku! Czemu dzisiaj rano krzyczałaś młoda? Znowu ten koszmar?- Spytał zatroskany tata.
- Tak, ale już jest spoko. -odpowiedziałam, siadając na krześle obok brata i uśmiechem uspokajając rodziców.
Siedzieliśmy i luźno rozmawialiśmy, jak zawsze. Żartowaliśmy i śmialiśmy się. Nasi rodzice są strasznie wyluzowani i można z nimi porozmawiać o wszystkim, no... prawie.
-Kochani... -powiedziała mama, a my zamilkliśmy- jest taka sprawa. Ja i wasz ojciec musimy wyjechać z powodu pracy na dwa tygodnie, ale nasz wyjazd może się przedłużyć. Bardzo przepraszamy was, że nie będziemy mogli z wami trochę pobyć..

- Sami rozumiecie. Choroby same nie powstaną, ludzie nie pomrą. Ktoś musi im pomóc!
Uwierz mi, kochana Hieno, ludzkość doszła do takiego poziomu, że sama najlepiej poradzi sobie z unicestwieniem własnego gatunku (i każdego innego). Moim zdaniem, w dzisiejszych czasach diabły są już bezrobotne. Kolejna rasa, która źle skończyła przez człowieka.

Mamo spokojnie -przerwał jej Koren
- damy sobie rade, nie Mal?- klepnął mnie po ramieniu. położyłam rękę na ramieniu mamy.
-Oczywiście, że damy rade, my mamy nie dać?- popatrzyłam z uśmiechem na Korena.
- Poza tym, nie musicie przepraszać, taka praca i nic na to nie poradzimy.
-Jestem z was bardzo dumny- powiedział tata z wyrazem dumy na twarzy do mnie i Korena.

A w kącikach ust czaiło się więcej dumy. W oczach ujrzeli jego dumę. Nawet łzy dumy dumnie spływały po twarzy.
Taki był dumny.
Powinien uważać z tą dumą, bo jak będzie za dużo pychy, to do piekła trafi. A nie, dobra. Za późno.

Ja również- dodała mama- tak bardzo.
Odprowadziliśmy rodziców pod drzwi, aby się z nimi pożegnać. Objęliśmy z bratem rodziców.
- Bawcie się dobrze- powiedział Koren do rodziców, a ja uśmiechnęłam się jak to u mnie w zwyczaju, wrednie.
-Co się tak uśmiechasz?- zapytali zdziwieni rodzice.

Słowo „rodzice” w kilku przypadkach można podmienić na zwyczajne „ich”. I lepiej by brzmiało i czytało raźniej.

-Wy się tam bawcie jak chcecie, tylko nam rodzeństwa nie zróbcie.- wyszczerzyłam się do nich. Ojciec wyszczerzył się zawadiacko.

Pochwalę użycie trudnego słowa. Tylko czy takie wzajemne szczerzenie się do siebie ma większy sens?




-A co, nie chcielibyście rodzeństwa?- powiedział to, przygarnął mamę do siebie i pocałował. Zaczęliśmy się śmiać, pożegnaliśmy rodziców, a ci wyjechali.





I to tyle w dzisiejszej analizie! Czy bohaterka pójdzie na lekcje? Czy rodzice wrócą z nowym członkiem rodziny? Kto podbije serce naszej ukochanej Mary Sue?

Tego dowiecie się w następnej części!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz