Drodzy czytelnicy!
Z góry pragniemy
przeprosić za tak późną analizę. Czasu coraz mniej, niektórzy z
nas zdają ważne egzaminy, a inni nadrabiają zaległości po
przewlekłej chorobie. Nie mniej pamiętamy o Was i przychodzimy z
nową, jeszcze ciepłą (wręcz parzącą!)
analizą!
A co w dzisiejszym
odcinku?
Zobaczymy, czym w wolnym
czasie zajmuje się nasza PIEKIELNIE gorąca para: Diabolina i
Lucyfer! Podejrzymy ich sposoby na wychowanie dzieci, poznamy sekrety
talentu kulinarskiego, dowiemy się, że łazienka z umywalką to
całkiem niezwykły wynalazek oraz zobaczymy ( a jakże!) „letki”
makijaż oraz zjedzenie śniadania! Wszystko to oczywiście pod wodzą
kochanej boCHaterki, Marysi Zuzanny! Nie możecie tego przegapić!
Zanalizowali: Hiena
i Havelock
Autorka: RusiaXD
Link do bloga:
https://sf-fanfic.fandom.com/pl/wiki/Diabelska_dziewczyna
źródło:https://giphy.com/gifs/trmNIw415f5C
Od autorki:
Cześć wszystkim! Jestem słaba we wstępach, więc
raczej napisze tutaj, o czym mniej więcej będzie powieść. I sory
za malutkie spoilery tutaj i tak z grubsza opowiem o głównej
bohaterce.
Dziękujemy za poinformowanie
o ewentualnych spoilerach. Od razu mam ochotę sięgnąć po dalszą
część!
Powieść będzie opowiadała o
dziewczynie o imieniu Mal (drugie imię Ann).
Jakim cudem powieść może
opowiadać? I dlaczego aŁtorka podała nam drugie imię bohaterki? I to w
nawiasie?
Jest ona demonem i jest: córką
Lucyfera, czarownicy Diaboliny i siostrą jednego z
najprzystojniejszych chłopaków w liceum, do którego zaczyna
uczęszczać.
I
kuzynką Kubusia Puchatka, ciotką Złotowłosej oraz bratanicą
Chucka Norrisa, of kors.
Wychowywała się z bratem w
rodzinie ludzi odkąd skończyła 5 lat. Gdy Mal miała 16 lat,
Diabolina i Lucyfer dowiedzieli się, co ci ludzie robili ich
ukochanym dzieciom (nie powiem teraz co się działo :D, zostanie to
powiedziane w trakcie powieści XD ) i zabierają ich do miasta
Demonical Hill City w wymiarze demonów. Dziewczyna mieszka z
rodzicami i zyskuje nowych przyjaciół, ale czy tylko przyjaciół?
Sory że takie długie, ale trochę
się zagalopowałam.
Trochę? Toż to całe streszczenie!
Oj, przesadzasz. Przecież nie
wiemy, co się stanie z „ich" ukochanymi dziećmi!
Co
ci wstrętni ludzie im zrobili?...
Spokojnie, zaraz się
dowiemy!
PROLOG
Ja,
sama, zamknięta w ciemnej, a tak dobrze znanej mi piwnicy,
przywiązana za ręce do sufitu, klęcząca mając na sobie tylko
jakieś szmaty. Pobita, opluta, zgwałcona czekam na to, co mój
oprawca jeszcze mi zrobi. Nagle pojawia się z ciemności, zmierzając
do mnie, a obok ucha nagle słyszę krzyki dziecka i czuje oddech
tego sukinsyna. Zaczyna znów
mnie bić, wyzywać i gwałcić, znowu.
Nagle czuje jak coś metalowego i zimnego szybko przebija moje serce,
i
znowu, i znowu.
Upadam nie mając już sił. Czuje, jak całe życie ze mnie ucieka.
Tracąc przytomność, słyszę śmiech tego
skurwiela,
który mówi mi, ze jeszcze ze mną nie skończył.
Oczywiście,
współczuję bohaterce losu. Zamknięta, gwałcona (i znowu, i
znowu).
Tylko
to wszystko minęło... tak szybko. Takie trochę pendolino na tle
regionalnych.
Ciekawe:
po przebiciu serca, traci się tylko przytomność.
Obudziłam
się z krzykiem. Byłam cała zlana zimnym potem, cała się trzęsłam
nie mogąc się uspokoić. Do mojego pokoju mój kochany brat Koren.
Podbiegł do mnie, kucną przy łóżku i spojrzał na mnie. W jego
oczach zobaczyłam strach i przerażenie kiedy mówił:
-Mal, co ci się stało? Wszystko w porządku?
-Kkkoren...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo objął mnie i głaskał po włosach, uspokajając mnie. Zaczęłam głębiej oddychać, aby się uspokoić.
-Co się stało młoda?- spytał kiedy już się nie trzęsłam i trochę uspokoiłam. -Znowu ten koszmar?- spytał patrząc mi w oczy
Dopiero teraz zauważyłam, że jest w piżamie, ma potargane włosy i za oknami jest już rano, więc musiałam mu zrobić niezłą pobudkę w pierwszy dzień szkoły, no ale cóż, ktoś musiał.
-Koren, to był ten koszmar.... on nadal mi się śni.- powiedziałam, a on mnie objął ramieniem.
-Mal, co ci się stało? Wszystko w porządku?
-Kkkoren...
Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo objął mnie i głaskał po włosach, uspokajając mnie. Zaczęłam głębiej oddychać, aby się uspokoić.
-Co się stało młoda?- spytał kiedy już się nie trzęsłam i trochę uspokoiłam. -Znowu ten koszmar?- spytał patrząc mi w oczy
Dopiero teraz zauważyłam, że jest w piżamie, ma potargane włosy i za oknami jest już rano, więc musiałam mu zrobić niezłą pobudkę w pierwszy dzień szkoły, no ale cóż, ktoś musiał.
-Koren, to był ten koszmar.... on nadal mi się śni.- powiedziałam, a on mnie objął ramieniem.
Ah,
więc to był tylko sen! No tak, to ma sens. Zwłaszcza z tym sercem.
„Do
mojego pokoju mój kochany brat Koren” - kto tu ukradł orzeczenie?
Bardzo,
bardzo głodna aŁtorka.
„Podbiegł
do mnie, kucną[...]” tutaj zadowoliła się tylko jedną literą.
Bo
już się najadła. Gdybyś jadł tak znowu i znowu to też by ci się
odechciało!
-Koren,
to był ten koszmar.... on nadal mi się śni.- powiedziałam, a on
mnie objął ramieniem.
A
czy nie było powiedziane parę zdań wcześniej, że już ją
obejmował? Odszedł od niej, aby znowu ją objąć?
Może
już gdzieś wychodził, ale nagle przypomniał sobie o obejmowaniu.
-Nie
martw się, minie. Mi też się ciągle śniły koszmary związane z
tamtymi ludźmi, ale przestałem już je mieć, tobie też to minie,
siostrzyczko.
On tylko wie, dlaczego mam takie koszmary, ponieważ wychowywaliśmy się w rodzinie ludzi. Ci ludzie, którzy zabrali nas naszym prawdziwym rodzicom kiedy ja miałam 5 lat, a mój brat 6, ci ludzie nas torturowali, krzywdzili na rożne sposoby. Z nim mogę o tym porozmawiać, bo tylko on wie, jak to przeżywałam.
-Bracie, dziękuje i sory, że cię obudziłam- uśmiechnęłam się do niego.
On tylko wie, dlaczego mam takie koszmary, ponieważ wychowywaliśmy się w rodzinie ludzi. Ci ludzie, którzy zabrali nas naszym prawdziwym rodzicom kiedy ja miałam 5 lat, a mój brat 6, ci ludzie nas torturowali, krzywdzili na rożne sposoby. Z nim mogę o tym porozmawiać, bo tylko on wie, jak to przeżywałam.
-Bracie, dziękuje i sory, że cię obudziłam- uśmiechnęłam się do niego.
Zabawnie
wygląda zestawienie „bracie” i „sory” (olejmy fakt, że
błędnie zapisane, nie o to tu teraz chodzi). Trochę jak takie
„Azaliż spoko, jutro u Bola na wieczerzy. Będą laski i miejscowe
grajki”.
Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam Ci, wielka i bardzo duża to sztuka tak łatwo i
easy łączyć style!
-I
tak nie mogłabyś mnie nie obudzić, nawet gdybym się upił. Tak
darłaś morde, że nieboszczyk by się obudził.
Uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja potargałam jego włosy, śmiejąc się. On również zaczął się śmiać.
-Gdzie mama i tata?
-Tata z mamą robią śniadanie. Wszystkich obudziłaś krzykiem. Na początku chcieli do ciebie biec, ale ich uprzedziłem, że będziesz głodna.
- A ty skąd wiedziałeś, że jestem głodna? -uśmiechnął się wrednie.
Uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja potargałam jego włosy, śmiejąc się. On również zaczął się śmiać.
-Gdzie mama i tata?
-Tata z mamą robią śniadanie. Wszystkich obudziłaś krzykiem. Na początku chcieli do ciebie biec, ale ich uprzedziłem, że będziesz głodna.
- A ty skąd wiedziałeś, że jestem głodna? -uśmiechnął się wrednie.
Do
tego nie potrzeba większej logiki. Zwykle po obudzeniu powinniśmy
zjadać śniadania w ciągu 30 minut. Nie ciężko jest się
domyślić, że możesz być głodna. Zwłaszcza po strasznym śnie,
który mógł wzmóc twój apetyt.
Powiem
szczerze, ten fragment mnie naprawdę zaciekawił do czytania dalej –
ciekawy jestem, jak diabeł robi śniadanie. Musi być to wspaniały
widok.
Zapewne
PIEKIELNIE pikantne. A sam kucharz odziany w fartuszek z napisem
„The best dad on the world”.
Przynajmniej
nie musi używać piekarnika gdy coś robi.
Wystarczy,
że se chuchnie i chałupa stanie w ogniu. Ale co tam! Jeśli to
diabeł, to pewnie zamieszkuje jakieś ładne piekiełko. I czynsz
niski, i za wodę nie płacisz...
I
co więcej – w odróżnieniu od nieba, to tam jest wstęp wolny.
Żadnej selekcji specjalnej, każdy może wejść (niekoniecznie
wyjść).
-Zawsze
dużo żarłaś z rana.- walnęłam go w ramie, a ten z impetem spadł
z łóżka. Wstał i popatrzył na mnie. o nie, znowu ten uśmiech.
- Idź do łazienki się ogarnij siostro, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.- Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Idź do łazienki się ogarnij siostro, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.- Odwzajemniłam jego uśmiech.
Matulu,
jak mnie męczy to ciągłe wymienianie uśmiechów. Nie mogą tak
raz a porządnie?
-
A ty wyglądasz tak, że gdyby ktoś cię
teraz
zobaczył, zwróciłby śniadanie.- Zaczęliśmy się śmiać. Po
chwili gdy się uspokoiliśmy, Koren wyszedł, a ja przyjrzałam się
swojemu pokojowi.
Żart całkiem nieadekwatny do wieku bohatera. Tak to powiedziałaby moja czteroletnia sąsiadka, i to pod warunkiem, że będzie jej pora na „lulu”.
Był
w moich ulubionych kolorach. Ściany były czarne z rożnymi
odcieniami szarości. Zasłony na oknach były krwisto czerwone,
jeden z moich ulubionych kolorów.
Plwam
na zasadę gramatyczną! Plwam, powiadam! (Poważnie: po co
podkreślać fakt, iż jest to twój ulubiony kolor, skoro na wstępie
informujesz nas, że cały pokój jest w twoich ulubionych kolorach?
Gubisz się w zeznaniach, bohaterko!).
To
dla pewności, że każdy zapamięta.
Pokój
był bardzo duży. W sam raz dla mnie, bo lubię duże przestrzenie.
Przy jednej ze ścian znajduje się wielka garderoba, która należy
tylko do mnie.
Obok garderoby znajdują się drzwi do mojej
łazienki. Na przeciw garderoby znajduje się łózko. Moje
łóżko ma kolor czarny z szarym baldachimem i jest dwuosobowe.
Zauważyliście
to podkreślenie słowa „moje”? Co prawda, może to być celowy
zabieg (bohaterka była torturowana, zamknięta), aby urzeczywistnić
fakt, jak bardzo wycierpiała dziewczyna. Ale miejmy to na uwadze.
Być może rośnie nam narcyzik.
[Dalszy,
nieco przydługi opis pokoju bohaterki – CIACH!]
Popatrzyłam
na godzinę 5:45, o matko! Do budy mam dopiero na 8:00. No ale dobra
i tak nie zasnę, muszę się ogarnąć. Wstałam z łóżka i weszła
w głąb szafy w poszukiwaniu idealnego stroju na pierwszy dzień w
nowej budzie. No właśnie, dzisiaj idę pierwszy raz do liceum dla
demonów. Ciekawa jest, co z ego wyniknie.
Buda?
Ale taka dla psa? Poważnie, czy ktoś jeszcze woła na szkołę
„buda”?
I
proszę oddać brakujący literki. Smutno i pusto tu bez nich.
Ałtorka
starała się stworzyć naturalną gwarę uczniowską. Trochę nie
wyszło.
A
mnie ciekawi, jak to jest, gdy się patrzy na godzinę... A
szczególnie taką 5:45. Jak to mogło wyglądać i czym się różni
od innych godzin – by się nie pomylić. Czy jest ona bardziej
zielona niż 12:55? A może ma większe rogi? Chociaż demony może
widzą godziny. Kto je tam wie.
-
Na pewno nie będę zgrywać grzecznej dziewczynki- powiedziałam na
głos i wróciłam do przeszukiwania mojej garderoby. Jestem
wielką fanką rocka dlatego w mojej szafie dominują ubrania
w tym stylu i moich ukochanych kolorach: czarnym, szarym i krwisto
czerwony. W końcu znalazłam idealny komplet ( nie dam opisu, bo nie
chce mi się go opisywać dlatego, że mam zdjęcie, sory, (wiem moje
lenistwo)).
Nie
no, spoko. Czytelnicy zrozumieją...
W
sensie co? Chciała (a właściwie to nie) opisywać opis? Myślałem,
że to opis jest do definiowania czegoś a nie do bycia definiowanym.
Dużo się jeszcze muszę nauczyć... Nagle podmiot stał się
przedmiotem!
Wzięłam
przygotowany komplet i poszłam do łazienki. Moja
łazienka tez robiła na mnie
wrażenie. Miała wannę i szklaną kabinę prysznicową, toaletkę z
wielkim lustrem, sedes i umywalkę. Pomieszczenie było pomalowane w
rożnych odcieniach szarości, połączonych z bielą.
Czyli...
wyglądała jak każda przeciętna łazienka.
A
teraz, kochani, wrzucam fragment, którym możecie się podelektować:
Nalałam
do wanny gorącej wody i weszłam. Umyłam się i wyszłam. Zrobiłam
sobie lekki makijaż, zrobiłam kreskę na oku i oczy pomalowałam
ciemnoszarym cieniem. Usta potraktowałam malinowa pomadką. Włosy
lekko rozczesałam i zrobiłam sobie przedziałek na prawą stronę.
Ah,
czekałam na to! „Letki” makijaż zawsze się sprawdza!
Wróciłam
do pokoju i spakowałam do torby trzy zeszyty (tylko tyle, bo pewnie
nie będzie mi się chciało iść na wszystkie lekcje), piórnik,
telefon, sprawdziłam godzinę 6:30, fajki (czasem chce sobie
zapalić), słuchawki, jakieś papiery w związku z moim zapisem do
tej budy itp. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju.
Matko.
Zaczynam tracić wiarę w dzisiejszą młodzież.
Znowu
przyczepię się do godziny – w jaki sposób ona sprawdziła
godzinę 6:30? Czy, przykładowo jest odporna na mróz? Czy się nie
zacina? Czy lubi pączki z budyniem? Bo naprawdę mnie to zastanawia.
Hieno,
nie porzucaj nadzieje
Wszak
ten się śmieje
Kto
wie, że zawsze gorzej być może
I
z kolejnym pokoleniem już nikt nie pomoże.
Zeszłam
po schodach i trafiłam do wielkiego salonu, połączonego z
jadalnią, w której siedziała moja matka Diabolina, ojciec Lucyfer
i starszy brat Koren. Siedzieli przy nakrytym stole, ale nie tknęli
śniadania, czekając na mnie. na stole była jajecznica z dodatkami,
grzanki, woda, sok pomarańczowy itp. Moja mama to istna kucharka,
choć na nią nie wygląda. Przywitali mnie uśmiechami.
Cześć
paskudo. -powiedziała moja mama. Od zawsze mnie tak nazywała.
Zawsze się lubiła ze mną droczyć, chociaż ze wszystkimi uwielbia
się droczyć.
- Witaj diabełku! Czemu dzisiaj rano krzyczałaś młoda? Znowu ten koszmar?- Spytał zatroskany tata.
- Tak, ale już jest spoko. -odpowiedziałam, siadając na krześle obok brata i uśmiechem uspokajając rodziców.
Siedzieliśmy i luźno rozmawialiśmy, jak zawsze. Żartowaliśmy i śmialiśmy się. Nasi rodzice są strasznie wyluzowani i można z nimi porozmawiać o wszystkim, no... prawie.
-Kochani... -powiedziała mama, a my zamilkliśmy- jest taka sprawa. Ja i wasz ojciec musimy wyjechać z powodu pracy na dwa tygodnie, ale nasz wyjazd może się przedłużyć. Bardzo przepraszamy was, że nie będziemy mogli z wami trochę pobyć..
- Witaj diabełku! Czemu dzisiaj rano krzyczałaś młoda? Znowu ten koszmar?- Spytał zatroskany tata.
- Tak, ale już jest spoko. -odpowiedziałam, siadając na krześle obok brata i uśmiechem uspokajając rodziców.
Siedzieliśmy i luźno rozmawialiśmy, jak zawsze. Żartowaliśmy i śmialiśmy się. Nasi rodzice są strasznie wyluzowani i można z nimi porozmawiać o wszystkim, no... prawie.
-Kochani... -powiedziała mama, a my zamilkliśmy- jest taka sprawa. Ja i wasz ojciec musimy wyjechać z powodu pracy na dwa tygodnie, ale nasz wyjazd może się przedłużyć. Bardzo przepraszamy was, że nie będziemy mogli z wami trochę pobyć..
-
Sami rozumiecie. Choroby same nie powstaną, ludzie nie pomrą. Ktoś
musi im pomóc!
Uwierz
mi, kochana Hieno, ludzkość doszła do takiego poziomu, że sama
najlepiej poradzi sobie z unicestwieniem własnego gatunku (i każdego
innego). Moim zdaniem, w dzisiejszych czasach diabły są już
bezrobotne. Kolejna rasa, która źle skończyła przez człowieka.
Mamo spokojnie -przerwał jej Koren
- damy sobie rade, nie Mal?- klepnął mnie po ramieniu. położyłam rękę na ramieniu mamy.
-Oczywiście, że damy rade, my mamy nie dać?- popatrzyłam z uśmiechem na Korena.
- Poza tym, nie musicie przepraszać, taka praca i nic na to nie poradzimy.-
-Jestem z was bardzo dumny- powiedział tata z wyrazem dumy na twarzy do mnie i Korena.
Mamo spokojnie -przerwał jej Koren
- damy sobie rade, nie Mal?- klepnął mnie po ramieniu. położyłam rękę na ramieniu mamy.
-Oczywiście, że damy rade, my mamy nie dać?- popatrzyłam z uśmiechem na Korena.
- Poza tym, nie musicie przepraszać, taka praca i nic na to nie poradzimy.-
-Jestem z was bardzo dumny- powiedział tata z wyrazem dumy na twarzy do mnie i Korena.
A
w kącikach ust czaiło się więcej dumy. W oczach ujrzeli jego
dumę. Nawet łzy dumy dumnie spływały po twarzy.
Taki
był dumny.
Powinien
uważać z tą dumą, bo jak będzie za dużo pychy, to do piekła
trafi. A nie, dobra. Za późno.
Ja
również- dodała mama- tak bardzo.
Odprowadziliśmy rodziców pod drzwi, aby się z nimi pożegnać. Objęliśmy z bratem rodziców.
- Bawcie się dobrze- powiedział Koren do rodziców, a ja uśmiechnęłam się jak to u mnie w zwyczaju, wrednie.
-Co się tak uśmiechasz?- zapytali zdziwieni rodzice.
Odprowadziliśmy rodziców pod drzwi, aby się z nimi pożegnać. Objęliśmy z bratem rodziców.
- Bawcie się dobrze- powiedział Koren do rodziców, a ja uśmiechnęłam się jak to u mnie w zwyczaju, wrednie.
-Co się tak uśmiechasz?- zapytali zdziwieni rodzice.
Słowo
„rodzice” w kilku przypadkach można podmienić na zwyczajne
„ich”. I lepiej by brzmiało i czytało raźniej.
-Wy
się tam bawcie jak chcecie, tylko nam rodzeństwa nie zróbcie.-
wyszczerzyłam się do nich. Ojciec wyszczerzył się zawadiacko.
Pochwalę
użycie trudnego słowa. Tylko czy takie wzajemne szczerzenie się do
siebie ma większy sens?
-A
co, nie chcielibyście rodzeństwa?- powiedział to, przygarnął
mamę do siebie i pocałował. Zaczęliśmy się śmiać,
pożegnaliśmy rodziców, a ci wyjechali.
I to tyle w
dzisiejszej analizie! Czy bohaterka pójdzie na lekcje? Czy rodzice
wrócą z nowym członkiem rodziny? Kto podbije serce naszej
ukochanej Mary Sue?
Tego
dowiecie się w następnej części!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz