czwartek, 15 listopada 2018

Mordercze piżamy i szafy gdańskie - Ojca Mateusza cz. II

Witajcie!
 Na początku dziękujemy wszystkim za komentarze i za konstruktywną krytykę, która do nas wpłynęła pod poprzednią analizą. Cieszymy się, że jest jakiś odzew, że wytykacie nam błędy - mamy nadzieję, że udało się nam je poprawić w tym wydaniu "Don Matteo"...eee..."Don Wampireo", może tak lepiej zabrzmi.
Nadal pozostajemy w fandomie Diabolik Lovers - przyglądamy się wąpierzom z rodu Sakamakich albo Higashiyama (tożsamość od chrztu niepewna) i ich !nagle!współlokatorce, pannie Rice Komori. Uważajcie: mogą się czaić tu demony, macki Cthulhu, Al Pacino i duch znanego Wam z "Wiedźmina" Emiela Regisa. Ale to nie wszystko: w tej analizie zgłębicie też tajemnice znikających piżam, zetkniecie się z dylematem "co było pierwsze: schody czy żyrandol?", a na koniec będziecie mogli zamówić sobie martini Sue niczym sam James Bond!

Życzymy smacznego!


Analizowali:  HienaHavelock i Akashi




 Znalezione obrazy dla zapytania waving gif hello





Link do analizowanego blogaska tutaj:
http://toth3end.blogspot.com/?m=1
Ałtorka: Daria/darkhunter
Platforma: Blogger


"Rozdział 1 -Co jest grane?"

No, zaraz się dowiemy...
Wiedźmin jest grany. *mruczy, nie chcąc przypadkiem obudzić ducha Emiela Regisa, który byłby obrażony zestawianiem go z opkiem* *odwraca się za siebie* Zaraza, za późno...


Rika nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, czuła się porzucona. Wsiadła zatem do taksówki i jechała tam, gdzie kazała karteczka z adresem.

Karteczka mówiła: jedź tam, jedź tam! No to biedna dziewczyna jechała...
Topos wędrowcy wiecznie żywy. Ale drogi.


Taksówkę prowadził niewiele starszy od niej chłopak, co jakiś czas gawędzili sobie, bo droga była naprawdę długa. Godzinę przed końcem przejeżdżali obok ogromnej rezydencji;

A cóż to za znak? Godzinę przed przyjazdem widziała już rezydencję? To musiała być naprawdę OGROMNA rezydencja!

Albo miała wieże, jak Baskerville Hall. *rozsądnie*
 Miejmy przy tym nadzieję, że ona zapłaciła temu szoferowi...

strasznie starej, a równocześnie bardzo zadbanej.

Oki, architektem nie jestem, ale skoro rezydencja była naprawdę zadbana, znaczy, że w jakiś sposób odrestaurowana, to wcale nie jest pewnym, że była tak BARDZO stara. A na pewno nie wie o tym główna bohaterka.
Nie no, motyw odrestaurowanej posiadłości broni się w Kuroshitsuji (Black Butler) - tam też masz Phantomhive Manor, które przed akcją anime odbudowano po pożarze, a i tak wyglądało jak pradawna siedziba przodków hrabiego Phantomhive. Ale tam hrabia miał do dyspozycji nieśmiertelnego demona, a kanon Diabolik Lovers nic nie mówi o paktach z diabłem.

Szkoda.


  Na bramie wygrawerowane
 Bo zwykłe tabliczki z nazwiskami są dla leszczów.
  było nazwisko "Higashiyama", Rice coś świtało, tylko nie wiedziała co, zaschło jej w ustach i ogarnęło ją ciepło -jakby była na pustyni. Dojrzała także lokaja ślepo wpatrującego się w taksówkę.
Godzinę później była na miejscu, Hide uścisnął ją i życzył powodzenia, obdarzył ją swoim numerem i odjechał.
Czekajcie... godzinę temu widziała rezydencję i po godzinie do niej zajechała? Przypominam, że musiała być dość blisko, skoro potrafiła dostrzec wygrawerowane napisy na bramie i takie tam. Lokaja. Nawet to, że ten właśnie lokaj wpatrywał się w pojazd. Co tu się odjaniepawliło?
Mnie bardziej ciekawi ta zmiana temperatury. I skąd nazwisko Higashiyama? Główni bohaterowie serii nosili nazwisko Sakamaki! Przechrzcili się na potrzeby opka, czy może - nie daj Bóg! - to wroga agentura?
Nie pytaj o logikę, kochany, bo jej nie dojrzysz. Sakamaki idą do lamusa, teraz rządzą Higashiyama! Czekam, aż ałtoreczka zastąpi Mukamich...
*ostrożnie* Chyba wolałbym jednak nie czekać. 


Rezydencja była z lekka przerażająca, miała nadzieję, że pomyliła adres i zaraz okaże się, że ci ludzie mieszkają w żółto podobnym wiejskim domku.
Żółto podobny? To w końcu żółty czy nie? I jaki domek? Bohaterka widziała bramę, lokaja i nowo-starą rezydencję, ale nie było nic o żadnym domku O_O
Może liczyła na domek ogrodnika albo Chatkę Ech? W każdym razie coś w tym rodzaju, tylko żółte:



Podeszła do ogromnych drzwi, kilka razy uderzyła o drzwi złotą obręczą, trzymaną w pysku przez lwa. "Wrota" skrzypiąc, same się uchyliły.
Ta złota "obręcz" to kołatka. Wrota nie będące wrotami? Ciekawe...


*Rika*
O, mamy zmianę perspektywy! Może narracja pierwszoosobowa bardziej leży aŁtorce. 
Tradycyjne Rika's POV. Już nie mam wątpliwości, że jestem w opku.


Byłam zdziwiona, choć nie bardziej niż zaniepokojona. Weszłam ostrożnie, pierwsze co ujrzałam;

A cóż to za znak: ";"?
To był starożytny hieroglif z Gwey' Morainn. Oznaczał on Morderczego Cthulhu Średnik Fthtagna, wymagającego krwawych ofiar z dwukropków.

ogromne schody, jak w pałacach, a nad nimi piękny żyrandol.


Ale tak zaraz nad schodami? Mogą blokować przejście! Ja nie wiem - ci dekoratorzy mają coraz ciekawsze pomysły.

Schody nad żyrandolem czy żyrandol nad schodami? W pierwszym przypadku to wszystko projektował chyba Bezdennie Głupi Johnson, w drugim jest to już jakiś sens. Jakiś.
Schody nad żyrandolem, czy żyrandol nad schodami? Oto jest pytanie!


Kiedy szok mnie opuścił, zauważyłam jakiegoś chłopaka śpiącego na butelkowo zielonym szezlongu.
A żeby nie było, że tylko się czepiam - pochwalę aŁtoreczkę za użycie trudnego słowa. Kolor, co prawda, ciut źle napisany, ale liczą się chęci!
Szezlong jest uroczy, zgadzam się. Cudowne słowo! Ale kolor winien być zapisany łącznie. Taka jest dyrektywa lady Ortografii.
I nikt i nic tego nie zmieni!


Szturchnęłam go, ale nie reagował. Sprawdziłam puls, wszystko... A on nic, w dodatku zimny, jak z kostnicy, byłam przerażona! Wystukałam numer na pogotowie, na dworze szalała burza.
Skoro szalała burza, to nie myśl, złotko, że zaraz złapiesz zasięg czy coś... 
To był ten sam cud techniki co w "Mistrzu" Katarzyny Michalak, tam bateria działała po niebywałym sztormie. Może ten zasięg wracał co jakiś czas niczym odtrącony Romeo do swej wiernej komórki?


-Halo? Chciałam zgło.. -w tym momencie usłyszałam potężny grzmot, wrzasnęłam.
Chwycił mnie za nadgarstek, wyrwał telefon, a ja ujrzałam szalenie zielone oczy. W następnej chwili znalazłam się pod nim.
-Mmm... Nieźle pachniesz, decho, akurat zgłodniałem.
-Zostaw mnie, zboczeńcu! -uderzyłam go z kolana w najczulszy punkt.
Kto chwycił kogo za nadgarstek, na Izanagiego?! Ten grzmot ją chwycił?!
To znaczy, w co go uderzyła? W ucho? W nos? W męską dumę? Pewnie Wy, Czytelnicy, już się domyślacie...

W to, czego nazwy nie wolno wymawiać. Albo: "W sam łeb - wojewody." 




 Chwycił mnie za nadgarstek, wyrwał telefon, a ja ujrzałam szalenie zielone oczy. W następnej chwili znalazłam się pod nim.
Co... do... ale że już? A mała gra wstępna, cokolwiek? Nawet w anime coś tam bąknął, zanim się na biedną Yui rzucił, a tu...


W głowie obmyślałam wyjście z sytuacji. Jeśli pobiegnę wzdłuż korytarza; dogoni mnie albo mogę spotkać kogoś jeszcze gorszego.
E tam, więcej wiary w siebie! Jeszcze w końcu nie wiesz, że to wampiry. Spokojnie, możesz uciekać! 
A jak chciałaś pobiec, w poprzek? Na logikę, możesz uciec przez okno, o ile jakieś jest,  przez korytarz, względnie ukryć się gdzieś i uciekać - no, ale IMPERATYW.
Imperatywowi nic nie powiesz - pogódź się z tym. 

Zanim wróciłam do rzeczywistości, zostałam przyparta do zimnego metalu. Spojrzałam mu w oczy, poczułam, jakby ktoś zacisnął rękę na moim sercu, tak mocno, jak mógł.
-Mogę zrobić coś co sprawi, że mnie stąd wypuścisz? -cholernie kołatało mi serce.
Oj, jest wiele rzeczy, które możesz zrobić...  
Na przykład zażyć walerianę. Albo zaśpiewać wąpierzowi "Pola Athenry", jest szansa, że się wzruszy. Albo też się poddać. Albooo...Nie wiem, za dużo możliwości, a Czytelnicy czekają.


 -Umrzeć. Nie lubię mieć zwłok w domu. -uśmiechnął się zadziornie, a ja coraz bardziej uświadamiałam sobie w jakich tarapatach się znalazłam.
 O, ciekawy dialog. Szkoda, że błędnie zapisany, ale pod stertą błędów coś tam się kryje.
Ciekawy, ale jakże nielogiczny! Mógłby doprecyzować, gdzie ma umrzeć, skoro nie u niego i nie w jego ramionach...
Btw, pierwszy rozdział opka, a my dalej (chyba?) nie wiemy nic na temat wyglądu Riki, o jej oprawcy wiemy zaś tyle, że ma zielone oczy.
Spoko, pewnie jak większość Marysiek dojrzy się w lustrze. Wracając... "Co mogę dla ciebie zrobić?" "Zdechnij. Nie chcę, żeby waliło mi trupem w domu"...
Aha, dobra.
...ale w takim razie czemu on jej nie ubije na zewnątrz, cokolwiek?
 Imperatyw.
Albo Rika pachnie takim Diorem, że postanowił ją za wszelką cenę zatrzymać.
Ten rzadki, rozumiesz, koneserski zapach dziewicy...Czuję te Suskindowskie klimaty! :D



Znalezione obrazy dla zapytania al pacino the smell of woman gif


Pzejechał po mojej szyi językiem. Fetysz? Zapewne Przeszły mnie ciarki."

-Ayato, jeśli zamierzasz robić takie rzeczy, to nie tutaj, a w swoim pokoju. -podbiegłam do wysokiego chłopaka w okularach.
Dobra, przez chwilkę myślałam, że to ona to powiedziała. Ach, te podmioty! 


-Proszę, pomóż mi..! Błagam... -mówiłam zapłakanym głosem.
-A ty, to mianowicie kto? -zapytał spokojnie.
-Jestem Rika Komori. Mój ojciec wysłał mnie pod ten adres, miałam tutaj zamieszkać... Ale niestety pomylił coś, więc lepiej będzie jeśli już pójdę! -nie wiedziałam jak się zachować, sama nie dałabym im rady.
No, no. Bohaterka myśli logicznie. Rzadko spotykane, pochwalam!
O, czyli oprawca nazywa się Ayato. Zapamiętajmy. Bardzo będę się mylił, jeśli okularnik będzie Reijim? *sprawdza* Indeed, that's Reiji himself. 


Nici z opuszczenia tego miejsca. Reiji (tak miał na imię ten chłopak w okularach)
A skąd to wiesz? Przedstawił ci się? W tekście nic o tym nie ma.


zaprowadził mnie do wielkiego salonu.
To gdzie my przed chwilą byliśmy? W korytarzu? Co do...
Byliśmy w przestrzeni opkowej, Hieno, to ci powinno wystarczyć.

W pokoju pojawili się jeszcze: chłopak z pluszakiem, jakiś podobny do tego zboczeńca
Oto nowa miara porównawcza: chłopak, który wygląda i chłopak, który nie wygląda na zboczeńca.


 Jeszcze blondyn, który najprawdopodobniej spał
Ciężko powiedzieć, bo nawet nie wiemy, czy leży, czy stoi. W sumie, na stojąco też się da.


oraz agresywny chłopak w białych włosach.
A czemu zaraz agresywny? On się tylko pojawił. Czy wraz z wejściem do pokoju wyświetlił mu się nad głową napis ->Agresor<- ?  
Jeśli ten blondyn spał, to jak się pojawił w tym pokoju? Lunatyk? 
To wampier, se przyfrunął.
*macha Havelockowi na powitanie* W kanonie bracia Sakamaki umieją teleportację znikąd i mogą latać w pełnię księżyca. Tak mówi wikia.
Nawet gdyby, to w trakcie snu trochę trudno byłoby ten manewr wykonać.
Cthulhu go przyniósł, po prostu, jak Ty się nie znasz. Okropnie utrudniasz ałtoreczce.


 -Ktoś wie coś o tej dziewczynie? I o tym, że ma tutaj zamieszkać? -poprawił okulary.
 Kto? Ten zboczony czy ten podobny do zboczonego?


Czerwoni, ten z pluszakiem i ten brutalny odpowiedzieli, że nie. 
Czerwoni - chyba z oburzenia, gdy zobaczyli, jak powierzchownie potraktowała ich aŁtoreczka.
Czerwoni = komuniści?
 Havelock! Wstydziłbyś się! Jeszcze pomyślą, że coś tu knujemy!
Тобарищц Ленин (towariszcz Lenin) patrzy!
 *zaczyna nucić na melodię "Pożegnania Słowianki"* Nastupaajet minuta praszcza-a-anija, ty gładisz mnie triewożno w gła-a-aza! I lowlju ja radnoje dychanije, a w dali uże dyszyt groza. Drognuł wozduch tiuma-a-annyj i sinij, i triewoga kosnułas' wisko-o-ow! I zawiet' nas na podwig Logi-i-ika...




 Źródło: youtube.com, Dina Garipowa & Chór Aleksandrowa - "Pożegnanie Słowianki"


-Shuu, a ty? -zapytali jednogłośnie blondyna.
-Może. -odpowiedział obojętnym tonem.
-A może nie? -wtrącił Ayato.
No. Na to wygląda. Tak to jest, gdy się mówi "może". Nie zawsze się jest pewnym. Tak bywa.



 -Pewnego dnia zadzwonił do mnie ten facet. Powiedział, że ma z nami zamieszkać, że mamy się odnosić do niej z szacunkiem.
-Czyżby ofiarna narzeczona? Zgłaszam się na chętnego! -prychnął klon zboczeńca. 
O kim, do cholewy, mówimy?
O kim mówimy...powiedziałbym, że o Stalinie, ale miałabyś za duży MSPANC. 
SŁOWEM WYJAŚNIENIA DLA CZYTELNIKÓW: Wedle kanonu ofiarna narzeczona to Yui, którą oddano braciom Sakamaki w ramach...eee... bycia źródłem krwi i żoną, zdaje się, że do przemiany w wampira też; tutaj jej funkcję pełni Rika. Ale kim jest klon zboczeńca, nie mam pojęcia.



 -A więc to nie przypadek. -ponownie poprawił okulary i przedstawił kolejno chłopaków.
-Shuu to najstarszy syn,
Ja, Reiji, drugi syn,
Laito, trzeci syn
Kanato, czwarty syn,
Ayato, piąty, a
Subaru to szósty.
 Tak oto rzekł. Narrator.


Znalezione obrazy dla zapytania all brothers sakamaki gif




 Dla porządku i dla tych, którzy nie oglądali Diabolik Lovers/nie grali w gry, wstawiam tego oto gifa ze wszystkimi braćmi Sakamaki. Z nich wszystkich, jak na razie, zdołałem zapamiętać tylko Kanato... @_@
Od razu dorzucę też uwagę, że w kanonie bracia pochodzą od różnych matek (dwóch żon uberwąpierza Karlheinza Sakamakiego - z czego chyba te trzy wąpierze u góry to trojaczki urodzone z pierwszej żony, a pozostałe trio to progenitura z drugiego małżeństwa). Wiedza ta może nam się przydać.


Wszyscy byli nieziemsko przystojni, intrygowali mnie, ale też przerażali do granic możliwości. Każdy z nich był dość wysoki (prócz Kanato) i nieziemsko przystojny. Shuu miał delikatnie kręcone, blond włosy i niebieskie oczy.
Gdy jesteś czyjąś ofiarą, to raczej nie myślisz o wyglądzie swojego oprawcy, tylko "O kurczaki! Muszę uciekać!"
Przynajmniej wygląd mają kanoniczny...*wzdycha*
  
-Wspomniał o tym, że nie mamy jej zabić... -dyskusja na chwilę ucichła.
Nie wiedziałam co mam zrobić, nie wiedziałam o żadnej ofiarnej narzeczonej, miałam dosyć całego tego nieporozumienia!
Kotek, skoro dopiero co przyjechałaś, to wiadomo, że o niczym nie wiesz. Cierpliwości!


-Wiecie, to ja może skontaktuje się z ojcem! - przeszukałam kieszenie i nie mogłam znaleźć przeklętej komórki.
- Tego szukasz? -Ayato wymachiwał moim telefonem, próbowałam mu go odebrać, ale białowłosy nagle go wyrwał i zmiażdżył w dłoni...
Miałam wielką nadzieję, że znajdę tu coś z czego będę mogła zadzwonić albo napisać maila, bo w przeciwnym razie, kiepsko widzę moją egzystencję -a raczej jej końcówkę.
 Końcówka egzystencji... i co tu robi ten dywiz? A tak swoją drogą, to ja bym się wściekła, gdyby ktoś mi zniszczył telefon. No, ale to ja.
To z egzystencją aż się prosi o mem z Schopenhauerem. 



Autor: Havelock


Odprowadzono mnie do pokoju, był niesamowity. W kolorach czerwieni, ogromne łóżko, wszystko co potrzebne dziewczynie, no i robiąca wrażenie szafa, kiedy się wypakowałam była praktycznie pusta...
Jakim cudem szafa może być pusta po wypakowaniu?! *zerka bezradnie na Havelocka*

Znalezione obrazy dla zapytania what gif 


  
 Mogła się wypakować na podłogę. W ogóle, szafy bywają podstępne (jak Bagaże).
 Ale wtedy mielibyśmy o tym wzmiankę. Jakiś wyższy nakaz? Tajne glify przecinków z Gwey'Morainn sprawiły, że Cthulhu jej zjadł rzeczy? Zresztą...czemu podstępne?
Wpakowujesz do nich rzeczy, odwracasz się - szafa pusta.



Woda była idealna, nie chciałam wychodzić spod kojącego "deszczu", miałam cichą nadzieję, że zmyję z siebie trud tego dnia, wszystkie emocje spłyną po mnie, jak gorące kropelki otulające moją skórę.

A to z deszczem mi się podoba! I gdyby tylko nie ten rozwlekły jak gacie na sznurze styl, sztucznie rozciągnięty przez przecinki...
Się zgodzę, samo porównanie całkiem niezłe.
Cóż to za deszcz tam wypływa z dachu? A niby odnowiona ta rezydencja!



Zawinięta w ręcznik udałam się do swojego pokoju w stylu agenta zero zero siedem.
Znaczy, skradałaś się jak ninja czy wywaliłaś drzwi?
Nie, po prostu była tą kradzieżą ubrań wstrząśnięta i niezmieszana.
 Martini shaken and not stirred, please! *z brytyjskim akcentem* Aha, od razu jeszcze złożymy jedno zamówienie...Hey, John! Mary Sue on the rocks, please!
Znalezione obrazy dla zapytania james bond asking for a martini gif





 Wyciągnęłam z szafy kolejną piżamę 
  A jednak! Raz szafa jest praktycznie pusta, innym razem oferuje piżamy.

 Mógłbyś wyjść? Um..? -zawsze irytowało mnie zachowywanie się tak bezczelnie.
-Dlaczego, maleńka? Będzie fajnie... -podszedł i lodowatą dłoń położył na mojej szyi.
-Zostaw mnie w spokoju. Wyjdź! -miał gdzieś mój stanowczy ton.
Z moich włosów ściekała jeszcze woda, ręcznik był mokry, tak samo jak i mój dekolt, przejechał po nim językiem. Błagam, niech ktoś mnie stąd zabierze...
-To twój pierwszy raz, maleńka, postaram się być delikatny...
Ugh, to naprawdę brzmi mi jak gwałt...
Według prawa szariatu, to gwałcona jest winna.
Obawiam się, że mamy tu do czynienia bardziej z prawem wampiriatu.


 zanim zrozumiałam o co mu chodziło, zdążył wbić kły w mój dekolt 'powoli'. Zachwiałam się na nogach, przerwał.
-Ubierz się. -tak po prostu wyszedł.

Znaczy, odpowiednikiem seksu u wampirów jest gryzienie szyi?
 Kto co lubi. Pytanie tylko, skąd się wampirzątka biorą?
Chyba wolałbym nie wiedzieć.


Po niecałej godzinie stwierdziłam, że sobie odpuścił, więc położyłam się do łóżka, wpatrywałam się w okno, jakby było tam coś za czym tęsknię. 
Ech... może wolność?
Prędzej neurony.




Odprowadzono mnie do pokoju, był niesamowity.

O, to już zapomniałaś, że jesteś więziona? Szybko!
Wiesz, są osoby, które im bardziej są zdenerwowane, tym bardziej są kulturalne. I im bardziej są więzione, tym bardziej mają syndrom sztokholmski...


A kiedy już prawie zasnęłam poczułam za sobą, jak łóżko się zapada za moimi plecami. Gwałtownie się odwróciłam. Znowu on...
Usiłowałam się podnieść, kazał mi leżeć, a ja słuchałam go, jak zaczarowana; może ze strachu, kto wie. 

No tak. To ten moment, moi mili. Ona już ich kocha. Co tam sadyzm, próba gwałtu - są pinkni jak z obrazka, to mogą!
Tak to jest z tą wąpierzą arystokracją. #RobespierreDidNothingWrong


Wgryzał się w moje obojczyki, biust i szyję. Nie mogłam się sprzeciwić, nie potrafiłam, uratowała mnie strata przytomności, tak myślę przynajmniej. Gdy sączył krew z mojej szyi po prostu odpłynęłam, mniej więcej nad ranem.
Zły wąpierz! Zostawił, nie dofinansował, jaaak śmieeee!

 Byleby alimentów nie musiał płacić, bo jeszcze założy Komitet Obrony Krwiopijców. Wracając do tekstu, to wychodzi na to, że plan wydarzeń wyglądał tak:
  •  Pierwsze picie, 
  • Wąpierz sobie idzie, 
  •  Uświadamianie sobie przez bohaterkę (przez całą godzinę), że sobie poszedł 
  • Usiłowanie spania przez bohaterkę, przerwane przez powrót wampira 
  • Zakończenie kolejnego picia, nagle jest rano, bohaterka odpływa.
  • Finito.



Dziękujemy za lekturę i dotrwanie do tego momentu! Jeśli macie jakieś uwagi, propozycje, pytania, piszcie śmiało w komentarzach - chętnie przyjmiemy konstruktywną krytykę!
Dodatkowo chcielibyśmy bardzo serdecznie powitać nowego analizatora w naszej grupie, Akashiego! 
Przypominamy jednocześnie, iż w dalszym ciągu trwa nabór do zespołu Kosmicznych Zagadek!

Pozdrawiamy,
HienaHavelock i Akashi

2 komentarze:

  1. Całkiem zgrabna analiza! (;
    Widać, że wyciągnęliście wnioski z krytyki pod pierwszą analizą. Teraz jest o niebo lepiej. Będę czekać na następną część!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam kompletnie diabolik lovers, więc nie przebrnęłam... niemniej będę wpadać i sprawdzać :). Jakby wam była potrzebna pomoc, to mogę gościnnie spróbować swoich sił... chyba.
    Pozdrawiam i życzę pomyślnego rozwoju strony :)

    OdpowiedzUsuń